Jaś i Małgosia po 35 lat, znają się
jeszcze z liceum. Chodzić ze sobą zaczęli gdy poszli na studia. Układało im się
super, byli szczęśliwi. Mijały miesiące i lata, wreszcie postanowili, że „będą
już na zawsze razem”. No i byli. Mieszkali razem, mieli śliczną córeczkę Zosię.
Kulało się - mówiąc ogólnie. Rodzice Jasia i Małgosi mówili im by się pobrali,
jeśli nie chcą w Kościele to nie muszą ale chociaż trzeba cywilny. Nadal nic!
Nie słuchali zawsze powtarzali, że się kochają i nic ich nie rozłączy. No ale
rodzice nadal nacierali. Nawet kumple Janka – szczęśliwi tatusiowie i mężowie -
jeden katolik, ślub kościelny, trójka dzieci. Drugi ateista, ślub cywilny
ojciec dwóch synów. Oboje korzystają z ulg podatkowych, wspólnych rozliczeń i
mówią, że to świetne rozwiązanie i przede wszystkim opyla się! No ale Jasio
twardo: „on żony mieć nie będzie!” – kiedyś obiecał sobie, że nigdy się nie
ożeni – cóż grunt to honor i wierność zasadom. No ale te ulgi to kurna ciekawe.
No i myślał, myślał i wpadł! Przecież niedawno wprowadzono związki partnerskie
niby to samo co małżeństwo ale przynajmniej nie ma tej ciemnogrodzkiego
małżeństwa czy określenia mąż czy jeszcze seksistwoskiego, krzywdzącego i
obraźliwego określenia żona. Małgosia to feministka ucieszy się, że wreszcie
ktoś doceni to, że jest wolna i wyzwolona. No i kurna to tylko umowa, kontrakt. Kurde jak
mi się znudzi to go zerwę i nie poniosę żadnych konsekwencji. No i jak nie
wyjdzie to nie ma sprawy, nie ma sądu, który będzie chciał ratować to co się da, nikt nie będzie ode mnie kasy zdzierał!
No, no! Dobre! Tak więc Małgosia i Jaś podpisali umowę, spisali wszystko co
trzeba i żyli tak już kilka ładnych lat, z pięć będzie. Zosia rosła zdrowo,
finansowo stali. Rozwiązania „partnerskie” też przynosiły korzyści. Było dobrze.
Było…
Jaś stwierdził, że Małgosia powinna
iść do lepiej płatnej pracy i, że ma tego dość! Potem jeszcze poznał fajną
laskę. Nowa sekretareczka w jego firmie. Fajna dupa, fajnie się gada i nieźle
rżnie. Przynajmniej nie jest tak nudnie jak w domu. Tylko ta Gośka i jeszcze
ten bachor, kurwa do szkoły to idzie… Ehh Czas to jebnąć póki pora.
No i Jaś długo nie myśląc jebnął to.
Odszedł zostawił partnerkę(przecież nie żonę) i córkę. Tak po prostu odszedł.
Do widzenia! I nic. Dziecko nie ma żadnej opieki, żadnego zabezpieczenia finansowego,
nic. Gosi też nic nie zostawił. Dziecko to już jej problem, a nie jego. On
teraz ma nową partnerkę. A związek na umowę to dobra rzecz stwierdził i nową
zawrzeć zamierza póki sekretarka w formie.
I zapłakał mędrzec nad tym co zobaczył.
Łzy mu ciekną na myśl o Gosi, Zosi i Jasia. Tak, nad nim też płacze. Płacze z
żalu, że świat chowa takich sukinsynów jak Jaś. Świat już nie płacze nad
porzuconymi, zdradzonymi dziećmi i matkami czy ojcami, nie płacze nad
wdowami. Świat płacze nad tym, że zaściankowy i ciemnogrodzki ksiądz katolicki
odmówił udzielenia ślubu Biedroniowi i jego partnerowi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz